BAJKA O TYM JAK SZAMPAN ZBAWIŁ KOBIETĘ UPADŁĄ


Popijanie szampana, bardzo często określanego jako napój diabelski, doprowadziło niejednokrotnie do skutecznego i nadzwyczaj przyjemnego skrócenia dystansu pomiędzy mężczyzną a kobietą,............żeby nie powiedzieć więcej. Proces ten, dzięki zaiste
magicznym właściwościom szampana, z reguły przebiega nad wyraz przyjemnie i rozkosznie.

Przy białych winach myśli się o głupstwach,
Przy czerwonych, rozmawia się o głupstwach,
Natomiast przy szampanie.......robi się głupstwa.


Jedną z autentycznych przyczyn takiego zjawiska jest niezaprzeczalny fakt, iż

szampan jest jedynym winem, po wypiciu którego,
kobieta pozostaje zawsze piękną.


Pierwszą osobą w historii, która wypowiedziała te epokowe słowa była Mme de Pompadour, a akurat ona właśnie, naprawdę znała się na rzeczy. Miała bowiem w tej materii niezwykle bogate doświadczenie. Jako oficjalna metresa Ludwika XV-go, będąc osobą nie tylko piękną, ale również nad wyraz inteligentną, była zawsze duszą towarzystwa na wersalskim dworze. Dworze gdzie królowało przede wszystkim pełne korzystanie z najwspanialszych uroków życia, innymi słowy z niepowtarzalnego francuskiego joie de vivre.

Takie życie pozbawione Króla Szampana nie miałoby po prostu żadnego sensu i treści.

To właśnie nikt inny jak właśnie Mme de Pompadour była autorką słynnego:

apres nous le deluge


Permisywność tutaj była autentyczna i absolutnie powszechna. Kiedy markiz de Talleyrand zastał żonę w sytuacji niedwuznacznej z jej aktualnym kochankiem (oczywiście w swoim małżeńskim łożu), stwierdził spokojnie:

Ależ Madame, musisz być ostrożniejszą,
co by ludzie powiedzieli gdyby to ktoś obcy wszedł teraz do naszej sypialni


Historia jednak, jak to zwykle bywa jest zawsze sprawiedliwa i niezbicie udowadnia, iż przynajmniej jedna dusza, i to nie byle jaka, została skutecznie zabawiona, właśnie dzięki magii Króla.

Rzeczona dusza , bowiem należała do kobiety upadłej, żeby nie powiedzieć - nierządnicy, a może nawet wręcz pospolitej ladacznicy.

Jeanie de Thierzy, popularnie zwana Jolie Baronesse, żyła nad wyraz rozwiąźle za panowania Ludwika XIV-go, w czasach kiedy to szampan nie był jeszcze wcale znany, a nad jego wynalezieniem, kończył właśnie swoje mozolne prace (trwające już od ponad 50-u lat), niejaki dom Perignon, mnich z opactwa Hautvillers, w Szampanii. Jeanie, w przypływie niewytłumaczalnego odruchu skruchy, zdecydowała się, pewnego dnia, udać do konfesjonału, wyznać swoje rozliczne grzechy i prosić o rozgrzeszenie. Jak powiada legenda, sama nie wierzyła, iż będzie mogła je uzyskać, mając na względzie swoje nad wyraz hulaszcze życie. Ha, ale niewytłumaczalnym, do dzisiaj, zrządzeniem opatrzności, spowiednikiem był nie kto inny jak tylko....dom Pérignon.

Mnich ów, wiedząc najlepiej co jest naprawdę dobre (przecież to właśnie on wynalazł szampana), bez większego trudu udzielił rozgrzeszenia owej upadłej niewieście. Rzeczona dama owa, już rozgrzeszona, postanowiła zrewanżować się wyrozumiałemu braciszkowi w sobie właściwy sposób. Ponieważ jednak tradycyjna metoda nie wchodziła w rachubę (on mnich, w podeszłym już wieku itp.), swoje wdzięki zaoferowała, niezwykle mało atrakcyjnemu, ale za to nad wyraz wpływowemu markizowi de Crequi, w zamian za to, iż zaprezentuje on wymyślony przez dom Pérignon'a trunek na dworze Ludwika XIV-ego.

Sukces był natychmiastowy i to tak wielki, że król zarezerwował dla swojego dworu praktycznie cały zapas wyprodukowany przez niezwykłego mnicha.

Na tym moglibyśmy zakończyć ową uroczą historię sukcesu szampana, gdyby nie nad wyraz trafny komentarz Jolie Baronesse opisujący jej poświęcenie dla dobra sprawy:

Spokój wieczny wart jest jednej miłosnej nocy bez przyjemności

Po tych perturbacjach EE (Erotyczno-Enologicznych), droga do wielkiego, rynkowego sukcesu szampana stanęła otworem, tym bardziej, iż niejaki Napoleon Bonaparte, w czasie swoich studiów w Akademii Wojskowej w Brienne, przyjaźnił się z Jean-Remy Moet'em, synem założyciela wytwórni szampana w Epernay. Wytwórnia ta, wkrótce przekształciła się w jeden z największych Maisons de Champagne , a mianowicie Moet-Chandon.

Legenda mówi, iż dom Pérignon był niewidomy, ale nie jest to zgodne z prawdą. Otóż, po prostu, podczas mieszania i młodych win z różnych winnic miał on zwyczaj kosztować je "na ślepo", aby nie sugerować się ich wyglądem , a jedynie smakiem, żywił bowiem przekonanie, że tak winogrona jak i wina z różnych miejsc i parcel, mają odmienny i wyjątkowy charakter . Opis takiego postępowania zrodził błędne przekonanie o jego rzekomej ślepocie. Gdyby braciszek ów mieszkał może w innym regionie winiarskim byłby bez wątpienia narażony, nie tyle na utratę wzroku, co na delirium tremens, a to z uwagi na ogromną mnogość rodzajów szczepów winogron, a co za tym idzie w parze; młodych win. Prawdziwym zrządzeniem losu, dom Perignon ograniczył swoje badania jedynie do trzech szczepów, a mianowicie: chardonnay, pinot noir i pinot meunier.

I tak już pozostało, na zawsze...........

Copyright © by Adam Stankiewicz, VINTRIPS , 2010