O DACHU, KTÓRY W POŁOWIE JEST BAJECZNIE KOLOROWY, ALE ZA TO W POZOSTAŁEJ POŁOWIE, CZARNY, AŻ DO BÓLU



Dawno, dawno temu, 2 000 lat, a może i dawniej, po północnych regionach obecnej Unii Europejskiej, przemieszczał się lud wędrowny „włochaty, mający po dwa metry wzrostu i bełkoczący w języku niezrozumiałym dla innych”.. Lud ten, w swojej nieustającej, typowo nomadzkiej wędrówce na dłużej „zahaczył” się kiedyś, na bałtyckiej wyspie Bornholm, zwanej za czasów Wikingów – Burgundarholm.

Kiedy już włochatym troglodytom, pobyt na bałtyckiej wyspie się znudził, wyruszyli pewnego pięknego, bałtyckiego poranka na południe i przeprawili się na swoich śmigłych łodziach, na złote plaże naszego, dzisiejszego Pomorza. Wędrując tak, i wędrując dalej na południe, zainstalowywali się kolejno na modrymi (podówczas) wodami Odry, Łaby i Renu.

Można chyba przyjąć z ogromną dozą prawdopodobieństwa, iż kiedy tylko dotarli do stromych, urwistych i jakże malowniczych zboczy opadających do Mozeli i Renu, zaświtało im, przemożne przeczucie, iż to właśnie uprawa winnej latorośli i wytwarzanie największych win świata, stanie się ich ostatecznym przeznaczeniem.

Od tych zamierzchłych w istocie rzeczy czasów, minęły setki lat i Burgundia wyrosła na równie potężne, co prężne Państwo, starannie zarżądzane przez diuków Burgundii. To właśnie polityka stanowiła prawdziwy żywioł diuków. Burgundia wyróżniała się tak staraniami na rzecz zjednoczonego państwa, jak i błyskotliwością dyplomacji. Przyjętym powszechnie stało się rządzenie w oparciu o ustalone procedury, zwyczaje, a także i na prostym przyzwoleniu. Diukowie Burgundii, jak i ich dwory były równie bogate i rozrzutne, jak wspaniałomyślne i dobroczynne w stosunku do swoich podwładnych, a w szczególności do tych najuboższych.

Niech przykładem tutaj będzie fragment dokumentu skierowanego przez diuka Filipa Dobrego do mieszkańców Gandawy:

Ja Filip francuski, diuk Burgundii, hrabia Flandrii i Artois, palatyn Burgundii […] ogłasza wszem i wobec: niech […] nasi umiłowani poddani […] z dobrego miasta Gandawa, którzy pokornie zwrócili się do nas o łaskę , wiedzą, iż wybaczamy im wszystkie przewinienia […] i potwierdzamy w pełni rzeczone obyczaje, przywileje i nadania, o ile będą nam w pełni posłuszni.

Inną prawdziwą historią, która jakże doskonale świadczy o zwykłej, ludzkiej dobroci i trosce o los najuboższych, niech będzie historia Nicolas Rolin i jego małżonki. Otóż Nicolas Rolin piastował nadzwyczaj odpowiedzialne stanowisko Kanclerza na dworze Filipa Dobrego (Philippe le Bon). Można śmiało zaryzykować twierdzenie, iż był „pierwszym po Bogu”.

Oboje z .żoną postanowili przeznaczyć znaczną część swojego osobistego majątku na sfinansowanie hospicjum. Hospicjum przeznaczonego wyłącznie dla najbiedniejszych biedaków burgundzkich. A takich zawsze tu było bez liku, bowiem nie była to ani urodzajna, ani bogata kraina, ale w szczególności została spustoszona przez szereg okrutnych kolei losu, wojen i potyczek. Dalsze losy zresztą również nie oszczędziły tego zakątka Francji, bowiem na skutek Rewolucji Francuskiej, wystawiono wszystkie majątki (w tym kościelne np. legendarny Château du Clos de Vougeot) na aukcje. Aukcje „dla ludu ( stąd przede wszystkim bierze się aż tak niesamowite rozdrobnienie tutejszych działek winiarskich).

Zwyczajowo, jedną z najbardziej widocznych oznak zamożności burgundzkich patrycjuszy, jak i ich bogactwa były (i są do dzisiaj dnia) bajecznie kolorowe dachy, wykonane z niezwykle odpornych na warunki atmosferyczne łupków. Kiedy więc Kanclerzostwo postanowiło sfinansować budowę rzeczonego hospicjum, zastrzegli oni w swoim projekcie, iż tylko połowa dachu będzie kolorowa. Miała to być połowa od strony podwórca, a więc ta część dachu, która będzie widoczna tylko dla hospitalizowanych nędzarzy. Natomiast druga połowa jest czarna jak smoła bowiem zgodnie z dyspozycjami Monsieur i Madame Rolin, pokryto ją wyłącznie czarnym łupkiem. Zapytasz pewnie drogi Czytelniku (a może Czytelniczko ?) dlaczego tak uczyniono. Otóż odpowiedź jest nad wyraz prosta:

Ciemna część dachu nie jest widoczna dla pacjentów, natomiast widoczna jest dla wszystkich innych mieszkańców Beaune, bowiem znajduje się od strony rynku (marché). Jako, iż ci „wszyscy pozostali” nie są chorymi nędzarzami, prawdziwą radość oglądania oszałamiającego swoim pięknem rzeczonego dachu, należy pozostawić wyłącznie pacjentom hospicjum !